środa, 19 lutego 2014

rozdział 4

*oczami Justina*

Minęły dwa dni od kłótni z Mią, a ja zdążyłem zdaać sobie sprawę, że z nią to tylko zauroczenie. Mimo wszystko nadal zależy mi na przyjaźni z nią, więc mam nadzieję, że odpuści.
Kiedy wstałem w poniedziałek makabrycznie nie chciało mi się iść do szkoły szczególnie, że jakiś frajer miał dojść. Zmusiłem się do wstania z łóżka i podszedłem do szafy biorąc ciuchy.
Przebrałem się i zajebiście Simon był już pod domem trąbiąc na całą dzielnice. Zszedłem i po tym jak zaczęłem się na niego wydzierać pojechaliśmy do Matta. Zgarneliśmy go z przed domu i ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Słyszeliście, że jakiś Zack, Zu, Zey 
- Zayn - poprawił go Matt
- O właśnie, to ten Zayn ma dzisiaj pierwszy dzień w szkole - dokończył Simon
- Pewnie kolejny frajer - zakpiłem - No, ale panowie nam nikt nie dorówna
- Takie ciasteczka jak my to tylko schrupać - dodał Matt i wybuchnęliśmy śmiechem. Po wygubialiśmy się jeszcze trochę i dotarliśmy na parking szkolny. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Mia siedząca na samochodzie tego nowego. Zagotowało się we mnie. Nie to nie była zazdrość tylko złość, że zadaje się z taką ciotą jak on. Tamten jeszcze się do niej szczerzył, a po chwili do cholery on ją przytulił. Wyskoczyłem z auta i podszedłem do niego i ...


~@~

Wieem że krótki, wieeem że nudny, ale obiecuję, że następny to będzie bomba jakich mało :)

1 komentarz:

  1. króciutki ale chociaż jest
    czekam na next i zapraszam do mnie
    http://donia-99.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń