czwartek, 20 lutego 2014

rozdział 5

i przywaliłem mu w nos. Już odchodziłem, kiedy to Zayn dał mi lewego sierpowego i tak zaczęła się bójka (...)

Siedziałem w gabinecie dyrka z rozwalonym nosem obok Zayna z rozciętą wargą i czekałem na dyrektora. Kiedy łaskawie wszedł 20 minut później zaczął kazenie
Chłopcy ! Mamy koniec roku szkolnego, a wy chcecie mieć jeszcze niższe zachowanie?! Zaczniemy od ciebie Zayn, pierwszy dzień w szkole i takie coś - mimowolnie się uśmiechnąłem - a ty Justin nie lepszy, zachowujecie się jak kretyni, bić się o dziewczynę ?! To jest rzecz, że po bójce zwycięzca ją dostanie ?! zawiodłem się na was, zawiodłem. I nie myślcie, że ujdzie wam to płazem. Do końca roku zostajecie po lekcjach. Dobra, marsz do klas.
Otworzyłem drzwi i przed nimi zobaczyłem Mie. Oczywiście od razu podbiegła do Zyna i rzuciła mu się na szyje. Cholera ona mi się chyba dalej podoba. 

~dwa dni wcześniej~

*oczami Mii*

Sobota minęła w miarę spokojnie. Jakoś godzinę po spotkaniu z Zaynem przybiegły dziewczyny, opowiedziałam im o wszystkim co zaszło z Justinem, a później zrobiłyśmy sobie kawusie, popcorn i oglądałyśmy horrory. Kocham je, to znaczy dziewczyny i horrory. Jakoś tak wyszło i dziewczyny zostały na noc. Rano obudziłam się pierwsza i korzystając z okazji oblałam je zimną wodą na pobudkę. 
- zabije cię - zaczęła wrzeszczeć Aria i zaczęła mnie gonić, a już chwile później dołączyła do niej Emma. Postanowiłam schować się za firanki. Tak wiem może to trochę dziecinne, ale miałam mało czasu na obmyślenie kryjówki. 
Stałam tam makabrycznie długo. Moja inteligenta główką stwierdziła, że już im się znudziło i pewnie jedzą śniadanie w kuchni. Więc wy nużyłam się z za firanek i od razu dostałam poduszką w twarz. Będąc okładana najmiększą bronią na świecie jakoś udało mi się sięgnąć po poduszkę dla mnie. Wtedy już na dobre rozpoczęła się bitwa na poduszki. Pierz leżał wszędzie a my cały czas się śmiejąc okładałyśmy się nimi. Nagle zadzwonił dzwonek. Szybko podbiegłam do drzwi i otworzyłam je. Stał w nich Zayn, mój słodziutki sąsiad.
- widzę, że przeszkadzam - starał się być poważny, ale widać było, że chętnie wybuchłby śmiechem, zresztą, pewnie wyglądałam strasznie.
- no może troszeczkę - uśmiechnęłam się, a zza drzwi słyszałam krzyk Emmy "kto to?"
- dobra, ja tylko chciałem cię zaprosić na bal charytatywny, organizowany przez moją mamę - podrapał się po głowie - może byś ze mną poszła ?
- jasne, a kiedy ?
- dzisiaj wieczorem - powiedział, a potem dodał - będę po ciebie o 19
Zagryzłam wargi i zamknełam drzwi. Oczywiście nie obyło się bez pytań kto to był. Opowiedziałam im o Zaynie i balu charytatywnym, a później wszystkie zaczęłyśmy piszczeć
- laski, a może zostałybyście, żeby mi pomóc się ogarnąć - poprosiłam i zrobiłam słodką minkę.
- No oki doki, tylko się tak nie patrz - powiedziała Aria i wybuchłyśmy śmiechem. Reszta dnia minęła dość szybko, zjadłyśmy śniadanie, później kino, pizza i o 18 wróciłyśmy do domu.
-Cholera, nie wiem co ubrać
- To jest bal charytatywny nie ? - zapytała Emma
- No tak
- to raczej sukienka wieczorowa - uznała Emma, a Aria ją poparła. (...)

Po godzinie dziewczyny już poszły, a ja czekałam na Zayna ubrana w to :


 a równo o godzinie 19 wyszłam przed dom. Zayn był bardzo punktualny i już czekał w aucie. Wpakowałam się do niego i ruszyliśmy

- ślicznie wyglądasz - powiedział Zayn
- ty też niczego sobie - uśmiechnełam się cwaniacko - długo czekałeś?
- nie chwilę
Reszta drogi minęła na rozmowie. Poznałam go trochę i dowiedziałam się, że jego mama to Beyonce. Po około półgodzinie dojechaliśmy na miejsce. Zayn wyskoczył z auta jak oparzony i podbiegł otwierając mi drzwi. Wnętrze było piękne. Poznałam Beyonce i Jaya-Z. Razem z Zaynem po aukcji charytatywnej ruszyliśmy na parkiet i przy którejś wolnej piosence on spytał się
"czy zostaniesz moją dziewczyna"


      

środa, 19 lutego 2014

rozdział 4

*oczami Justina*

Minęły dwa dni od kłótni z Mią, a ja zdążyłem zdaać sobie sprawę, że z nią to tylko zauroczenie. Mimo wszystko nadal zależy mi na przyjaźni z nią, więc mam nadzieję, że odpuści.
Kiedy wstałem w poniedziałek makabrycznie nie chciało mi się iść do szkoły szczególnie, że jakiś frajer miał dojść. Zmusiłem się do wstania z łóżka i podszedłem do szafy biorąc ciuchy.
Przebrałem się i zajebiście Simon był już pod domem trąbiąc na całą dzielnice. Zszedłem i po tym jak zaczęłem się na niego wydzierać pojechaliśmy do Matta. Zgarneliśmy go z przed domu i ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Słyszeliście, że jakiś Zack, Zu, Zey 
- Zayn - poprawił go Matt
- O właśnie, to ten Zayn ma dzisiaj pierwszy dzień w szkole - dokończył Simon
- Pewnie kolejny frajer - zakpiłem - No, ale panowie nam nikt nie dorówna
- Takie ciasteczka jak my to tylko schrupać - dodał Matt i wybuchnęliśmy śmiechem. Po wygubialiśmy się jeszcze trochę i dotarliśmy na parking szkolny. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Mia siedząca na samochodzie tego nowego. Zagotowało się we mnie. Nie to nie była zazdrość tylko złość, że zadaje się z taką ciotą jak on. Tamten jeszcze się do niej szczerzył, a po chwili do cholery on ją przytulił. Wyskoczyłem z auta i podszedłem do niego i ...


~@~

Wieem że krótki, wieeem że nudny, ale obiecuję, że następny to będzie bomba jakich mało :)